wtorek, 22 grudnia 2009

500 najciekawszych komiksów?

To była ostatnia księgarnia, którą udało mi się odwiedzić tamtego dnia (a kilka ich było…). Cierpliwość mojej wybranki zbliżała się do granic wytrzymałości. Charakterystyczny grymas na twarzy, nerwowe tupanie nogą i zgryźliwe uwagi, jasno dawały do zrozumienia, że mój czas (i fundusze!) się kończą. Jak długo można przeglądać komiksy?! Dorosły facet… pożal się Boże. Z kim ja się związałam… Wiedziałem, że jeśli szybko nie dokonam wyboru, to rozpęta się burza stulecia, co tam burza, prawdziwy huragan! W ostatniej chwili mój wzrok padł na grube tomiszcze zatytułowane: „5oo essential graphic novels”. Generalnie nie przepadam za publikacjami w typie: „1001 scen filmowych, podczas których krew zaczyna szybciej krążyć”, albo „99 i pół książki, które musisz przeczytać, żeby zabłysnąć w towarzystwie”. Zazwyczaj są subiektywne, spłycają zagadnienie, stwarzając wrażenie, że kulturę można zdefiniować miarą rankingów i tabelek. Tym razem dałem się jednak skusić. Sprawa dotyczyła komiksu. Mimo, że mam pewne rozeznanie w historii medium, to brak specjalistycznych publikacji na ten temat, nie wspominając o latach wydawniczych zaniedbań na polskim rynku, doprowadziły do powstania czarnej dziury w mojej komiksowej edukacji. Bez zastanowienia sięgnąłem, więc po publikację wydawnictwa Ilex Press, aby uzupełnić wspomniane braki. Szybko przekartkowałem książkę i „cegła” wylądowała na dnie koszyka. Uff, posępne chmury, zwiastujące gradobicie, rozpierzchły się, a na ich miejsce pojawił się słoneczny uśmiech – byłem uratowany.



Książka autorstwa Gene`a Kannenberga Juniora liczy sobie ponad 500 stron i opisuje warte przeczytania komiksy - nie jak sugeruje nazwa powieści graficzne (dla mnie osobiście to sztuczny podział, ale skoro autor zdecydował się już na taką terminologię, to powinien być jej wierny). Chociaż zdecydowaną większość omawianych pozycji stanowią faktycznie graphic novel, to w książce znajdziemy również sporo albumów reprezentujących popularne serie lub zbiorcze wydania najciekawszych pasków komiksowych. Treść publikacji, nie do końca pokrywa się, więc z jej tytułem. Autor rekomendując czytelnikowi jakąś serię, bo na nią, a nie pojedynczy epizod chce tak na prawdę zwrócić uwagę, musi dokonać selekcji i wybrać jeden odcinek. Taka formuła spłyca wartość poznawczą opisywanego tytułu, powoduje rozbieżność pomiędzy faktycznymi przemyśleniami autora o danym cyklu, a uwagami wygłaszanymi na temat pojedynczego odcinka. Wybór najlepszego albumu z serii, niejednokrotnie zaskakuje - szczególnie tych czytelników, którzy znają dany komiks.

Odnoszę wrażenie, że wybierając tytuł, autor wpadł we własne sidła. Prawdopodobnie wyszedł z założenia, że nazwa „graphic novel” budzi pozytywne skojarzenia, wskazuje na artystyczne konotacje publikacji, tymczasem „comics” może być łączony z mniej poważną literaturą - co ni jak ma się przecież do prawdziwości owej supozycji. Dla spójności publikacji lepszym wyjściem byłoby skupienie się na komiksach w szerszym kontekście (nie segregowanie ich na graphic novel i komiks odcinkowy), albo dokonanie selekcji tytułów, wyłącznie pod kątem publikacji, mających faktycznie format „książkowy”.

No dobrze, ale co znajdziemy w środku? Czy warto zapoznać się z omawianą publikacją? Pomimo wad, na pewno tak.

Komiksy uporządkowano według gatunków, które posłużyły za tytuły dziesięciu rozdziałów (podaję w oryginale): Adventure, non-fiction, crime & mystery, fantasty, general fiction, horror, humor, science-fiction, superheroes i war. Każdy rozdział poprzedzony jest kilkustronicowym esejem, który opisuje pokrótce założenia gatunku i jego rozwój. Do pełnego wachlarza gatunków brakuje chyba tylko komiksu erotycznego. Chociaż nie wyodrębniono również działów poświęconych komiksom sensacyjnym, historycznym czy biografii, to tego typu opowieści możemy znaleźć wśród innych rozdziałów.

Książka jest oczywiście bogato ilustrowana. Oprócz okładki recenzowanego tytułu, znajdziemy również przykładowe plansze dające wyobrażenie o stylu, w jakim komiks jest stworzony. Każdemu z tytułów przyporządkowano kategorię wiekową, oznaczoną innym kolorem. Liczba gwiazdek - od jednej do pięciu - wskazuje ocenę komiksu. Do każdej publikacji dołączono wskazówki, które odsyłają czytelnika do dalszych części serii, lub do opowieści podejmujących podobną problematykę. Za datę wydania przyjęto ostatnią publikację na rynku angielskim, a nie oryginalną datę publikacji. Dla czytelników mniej rozeznanych w historii gatunku, tego typu terminologia, może być trochę myląca i sprawiać wrażenie, że opisywany komiks jest w miarę nową publikacją – nie zawsze jest to jasno sprecyzowane w tekście.

Warstwa tekstowa publikacji, choć niezbyt rozbudowana, jest dość interesująca i w większości przypadków, skutecznie podsyca zainteresowanie danym komiksem. Podzielona jest na dwie części. W pierwszej, autor pokrótce opisuje fabułę komiksu, w drugiej, recenzuje publikację, uzasadniając, dlaczego warto się z nią zapoznać. Na końcu książki załączono cztery rodzaje indeksów, które pozwalają wyszukiwać komiksy według: artystów, scenarzystów, tytułów i zalecanego wieku czytelnika.

Przekrój komiksów opisanych w publikacji jest dość kompleksowy, każdy znajdzie coś dla siebie. Książkę można polecić zarówno osobom dopiero rozpoczynającym przygodę z komiksem, jak i starym wyjadaczom. Ci pierwsi (bez względu na subiektywny dobór albumów przez autora) przekonają się, że komiks to pełnowartościowy element dzisiejszej kultury, który ma do zaoferowania czytelnikowi znacznie więcej niż tylko opowiastki o superbohaterach. Ci drudzy, poszerzą swoje horyzonty, zapoznają się z tytułami, które nie zostały wydane jeszcze w naszym kraju, a na które warto czekać. Publikacja okaże się pożyteczna dla każdego, kto interesuje się szeroko pojętą popkluturą. To na pewno plus książki. Minusem jest dobór tytułów, które znalazły się w zestawieniu - decydowała nie tylko wartość artystyczna komiksu, ale również jego dostępność w języku angielskim (tak przynajmniej tłumaczy autor brak pewnych artystów w zestawieniu). Powoduje to, nadmiar komiksu anglojęzycznego (na szczęście tego najwyższej próby, który na naszym rynku przez długi okres był pomijany na rzecz komiksów o superbohaterach), oraz mangi, która jest bardzo popularna i łatwo dostępna w krajach anglosaskich. Komiks europejski znajduje się w mniejszości. W książce odnajdziemy opis jedynie najpopularniejszych tytułów, np. „Tintin”, „Asterix” czy „Lucky Luke”. Brak chociażby jednego komiksu autorstwa, takich mistrzów jak: Moebius, Andreas czy Bilal. Okazuje się więc, że pod tym względem - o dziwo - nasz rodzimy rynek wcale nie prezentuje się najgorzej, w wielu przypadkach wręcz wyprzedza ten anglojęzyczny.

Wypada wspomnieć również o polskich artystach. „Nasz” wkład, w publikację 500 najlepszych powieści graficznych, to jeden (sic!) komiks - „Gwiezdne dziecko” Rosińskiego i Van Hamme`a. I chociaż umieszczenie „Thorgala” na tej liście cieszy, to fakt pominięcia „Szninkla”, który do tego typu publikacji znacznie bardziej by pasował, daje wiele do myślenia.

Pomimo, że autor uzasadnia w przedmowie, dlaczego w książce nie znalazło się miejsce dla niektórych europejskich artystów, to nie do końca mogę zrozumieć jego argumentację. Jak wyjaśnić na przykład, brak w zestawieniu, wydawanego od 1999r. przez Dark Horse „Dylan`a Dog`a”, autorstwa Tiziano Sclavi`ego. Ten komiks z pewnością zasługuje na to żeby znaleźć się w „top 500”. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że ulubiony komiks Umberto Eco, został zwyczajnie zapomniany przez autora. Moim zdaniem to świadomy wybór. W jaki sposób Kannenberg zamierza zainteresować anglojęzycznych czytelników komiksem artystycznym, skoro obiera drogę na skróty i prezentuje jedynie to, co w języku angielskim zostało rzekomo wydane? Jak przeciętny czytelnik z Anglii czy Stanów, ma poznać komiksy europejskie, skoro zapominają o nich nie tylko tamtejsi wydawcy, ale i publikacje, których celem jest ich popularyzacja? Takie podejście daje pewne wyobrażenie o nastawieniu Anglosasów do kultury nie anglojęzycznej.

Mimo pewnych mankamentów, polecam „500 essential graphic novels” każdemu, kto interesuje się popkulturą i szuka w komiksie wartościowych treści. Dobrze gdyby tego typu pozycja ukazała się na naszym rynku, bo chociaż czarnych dziur wydawniczych, powoli, bo powoli, jest coraz mniej, to procent wydanych w naszym języku publikacji opisujących komiks, jako sztukę i ważną dziedzinę kultury, jest jak na lekarstwo.

Na koniec chciałbym jeszcze nadmienić kilka słów, o wydawnictwie, które opublikowało „500 essential graphic novel”. Ilex Press, to firma o ciekawym profilu wydawniczym, specjalizuje się w publikacjach z szeroko pojętej popkultury. Oprócz komiksów, w katalogu firmy znajdziemy również, publikacje dotyczące gier komputerowych, grafiki, fotografii, video i animacji, czyli tego, co tygrysy lubią najbardziej. Dla mnie bomba. Pełną ofertę wydawnictwa znajdziecie tutaj: www.ilex-press.com